.RECENZJE · Wyd. Zysk i S-ka

„A lasy wiecznie śpiewają” Trygve Gulbranssen

fot. Asia Pastuszka

Autor: Trygve Gulbranssen
Tytuł: A lasy wiecznie śpiewają
Tytuł oryginału: Og bagom synger skogene
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 560

Do sięgnięcia po książkę Trygve’a Gulbranssena „A lasy wiecznie śpiewają” skusiła mnie piękna okładka (rzeka przedzierająca się przez zalesione góry, krajobraz zatopiony w delikatnej mgle) i poetycki tytuł. Najnowsze wydanie zawiera w jednym woluminie obie części sagi: „A lasy wiecznie śpiewają” i „Dziedzictwo na Björndal”. Ta klasyczna skandynawska powieść po raz pierwszy ukazała się w 1933 roku i bardzo szybko stała się bestsellerem.

Jej akcja rozgrywa się na przełomie XVIII i XIX wieku w skutej lodem Norwegii. Głównymi bohaterami są członkowie starego chłopskiego rodu Björndal. Trudne warunki klimatyczne i rytm przyrody determinują i regulują ich życie. Ten dumny ród północy słynie z męstwa i uporu. W mieszkańcach południowej części równiny budzą oni lęk, dlatego na co dzień zachowują oni wobec swych północnych pobratymców dystans. Gdy jednak nie mogą sobie poradzić z niedźwiedziem, który regularnie napada na ich domostwa, decydują się poprosić sąsiadów z północy o pomoc. Tak właśnie rozpoczyna się powieść i to wydarzenie staje się początkiem kolejnych, w których przeplatają się losy ludzi z Borgland i Björndal.

Ta nieśpieszna historia pozbawiona jest nagłych zwrotów akcji czy zaskoczeń. Gulbranssen opisuje codzienne życie kolejnych pokoleń żyjących zgodnie z wielowiekową tradycją. Każda kolejna generacja mierzy się z siłami przyrody, doświadcza potęgi, ale też piękna okolicznych lasów i gór, szukając przy tym odpowiedzi na kluczowe, egzystencjalne pytania. Bohaterowie są małomówni, zanurzeni we własnych myślach rzadko ze sobą rozmawiają. Za ścianą pozornej obojętności i wycofania kryją się jednak gorące i szczere uczucia.

Z osobistą oceną tej zacnej, klasycznej i dla wielu kultowej powieści mam pewien problem. Przyznaję się bez bicia, że zanurzając się w niespiesznej akcji „A lasy wiecznie śpiewają” zmagałam się ze znudzeniem… Być może to nie był to dla mnie odpowiedni czas na tę lekturę. Wymaga ona skupienia, myślę, że zimowe długie wieczory pozwoliłyby mi mocniej wejść w klimat i wraz z bohaterami odpowiadać na różne pytania dotyczące ludzkiej egzystencji. Lepiej zestroić się z literaturą po skandynawsku wyważoną i zdystansowaną, taką, w której dominuje smutek, zaduma, spokój. Z drugiej jednak strony jeszcze długo po lekturze myślami wracałam do jej bohaterów. Niewątpliwie jest w tej powieści coś hipnotycznego, ponadto piękne opisy dzikiej przyrody pozwoliły mi się wyciszyć i wrócić wspomnieniami do własnych doświadczeń z przebywania w starym lesie.

Dodaj komentarz