.RECENZJE · Wyd. Purple Book (wcześniej Edipresse)

365 dni – Blanka Lipińska

IMG_20181108_200913-01

Autor: Blanka Lipińska
Tytuł: 365 dni
Wydawnictwo: Edipresse Książki
Liczba stron: 448

Książkę „365 dni” autorstwa Blanki Lipińskiej kupiłam jakiś czas temu, obiecując sobie przekonać się do literatury utrzymanej w stylistyce „Greya”. Co sprawiło, że zdecydowałam się na taki krok? Chyba wzmianka dotycząca „Ojca chrzestnego”. Dodam, że nie wiedziałam wtedy nic na temat samej autorki, sposobu w jaki promowała tą powieść, ani jej przyjaźni z polskimi celebrytami. Wszystko to dotarło do mnie kilka dni temu, z pomocą portalu plotkarskiego Pudelek i informacji na temat drugiej części.

Wracajmy jednak do literatury. Może na wstępie parę słów o naszych głównych bohaterach: Laura Biel to znudzona życiem menadżerka hotelarstwa, która wyjeżdża świętować swoje urodziny na Sycylii. Jej codzienność to luksusowe życie, imprezy, znajomi i alkohol. Ale również związek w którym brakuje jakichkolwiek fajerwerków. Wakacje na południu mają rozpalić iskrę namiętności między nią, a jej chłopakiem Martinem. Massimo Toriccelli to niezwykle niebezpieczny, ale też super przystojny szef sycylijskiej rodziny mafijnej. Parę lat wcześniej, będąc na granicy życia i śmierci (po postrzale!), ujrzał kobietę, na którą czeka od tamtej pory. I wiecie co? Może nie uwierzycie, ale jest nią właśnie Laura!

Nie czekając zbyt długo, chociaż organizując wszystko niemal ze szwajcarską precyzją, „Don” zleca porwanie swojej kobiety ze snów, szantażuje ją, grożąc śmiercią jej rodziców oraz brata i prosi, aby w ciągu 365 dni nie tylko go pokochała, ale też została z nim z własnej woli.

Tyle na temat bohaterów i akcji. Czas na moje wrażenia. I tu zaczyna się wielki problem. Akcja i sama historia ma ogromny potencjał, bowiem jest w stanie zaciekawić potencjalne czytelniczki. Mamy tu wszystko o czym można marzyć: piękne samochody, wspaniałe wille i jachty, drogą biżuterię oraz ubrania znanych marek. Chociaż, czytając o tych wszystkich wspaniałościach, zaliczyłam chwilę śmiechu, dowiedziawszy się, że ulubionymi perfumami Laury jest zapach ze średniej półki cenowej, którego niestety nie kojarzę z bogactwem czy luksusem. Nie mniej jednak autorka wiele miejsca poświęca również podkreśleniu faktu, iż Massimo jest super, extra wspaniałym facetem z maleńkim – cytuję „tyłeczkiem” oraz ogromnym „kutasem”. I chyba tutaj leży główny problem, dlaczego nie potrafiłam cieszyć się tą książką.

Nie mam nic przeciwko scenom seksu w literaturze kobiecej, potrafią wzbogacić akcję, podkręcić emocje, wnieść jakąś nową jakość. O ile są one napisane ze smakiem, wyczuciem i pewna nutką niedopowiedzenia oraz tajemnicy, pozostawiającą nieco w sferze domysłów. Nie toleruję jednak wulgarnego podejścia do spraw męsko-damskich oraz przesadzania z „ulicznymi” określeniami „kutas”, „cipka” – zwłaszcza w ustach kobiety! Szczytem zniesmaczenia była dla mnie scena, w której nasz bohater zwraca się do kobiety swojego życia per „dziwko”, a ją to jedynie bardziej podkręca. Nie jest to ani romantyczne, ani seksowne! I nikt nie przekona mnie do zmiany zdania w tej materii!

Podsumowując: czytacie na własną odpowiedzialność!

a_monika

Dodaj komentarz