.RECENZJE · Wyd. Novae Res

[Przedpremierowo] „Bastard” Marcin Sobieralski

fot. Monika Arora

Autor: Marcin Sobieralski
Tytuł: Bastard
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 392
Premiera: 18.12.2020

Lubię książki, których akcja dzieje się przed wiekami. Jedyną obawą związaną z tego typu książkami jest to, czy autor poświęcił wystarczająco dużo czasu na poznanie epoki, o której zdecydował się pisać. Z powieścią „Bastard” autorstwa Marcina Sobieralskiego wiązało się pewne ryzyko. Dlaczego? O tym za moment. Ciekawość jednak wzięła górę nad obawami, a ja przystąpiłam do lektury.

Zanim jednak napiszę o treści, chciałabym poświęcić akapit na okładkę. Tutaj wielkie brawa należą się grafikowi, który doskonale oddał charakter samej historii. Na pierwszy rzut oka widzimy jedynie mężczyznę spoglądającego groźnie zza miecza. Jeśli zaś wpatrzycie się dobrze, dostrzeżecie również tajemnicy symbol oraz ludzi zebranych wokół ogniska. To potwierdzenie tego, że za moment przeniesiecie się o kilka wieków wstecz.

Głównym bohaterem, jest Boruta, syn Nikogo, jak zwykł mawiać. W chwili, gdy go poznajemy, kryje się w krzakach, w obawie przed rabusiami. Nie dajcie się jednak zmylić, jest jednym z nielicznych ocalałych, którzy zachowali życie po bitwie na Ostrowie Lednickim. Wędrując przez bezkresne tereny Wielkopolski, chce dotrzeć do rodzinnego Grodziszczka. Bez jedzenia, broni, a nawet należytego okrycia udaje mu się przez przypadek znacznie polepszyć swoją sytuację, a to dopiero początek jego przygód.

W tym momencie wyjaśnię, czemu obawiałam się tej książki. W opisie ani na okładce nie znalazłam nawet jednej wzmianki o czasie akcji tej powieści. Owszem, mam świadomość tego, kiedy rozegrała się wspomniana bitwa, ale podejrzewam, że nie każdy potrafi wyciągnąć ową datę dosłownie na poczekaniu, z przysłowiowego rękawa. Poważnie zastanawiałam się, czy sam autor wiedział, o jakim fragmencie historii ziem polskich pisze.

Już po kilkunastu przeczytanych stronach moje obawy całkowicie się rozwiały! Marcin Sobieralski nie tylko poświęcił mnóstwo czasu, aby zbadać realia epoki, ale również dopieścił każdy dosłownie szczegół, sprawiając, że czytelnik w okamgnieniu przenosi się do XI wieku. Ogromne brawa należą się autorowi za zamieszczoną bibliografię oraz liczne i ciekawie napisane przypisy, które osobom spoza kręgu „fanatyków historycznych” wyjaśnią wiele niewiadomych! Sama interesuję się okresem panowania pierwszych Piastów, zapomnianą religią słowiańską oraz przeplataniem się jej z chrześcijaństwem. Pod tym względem książka ta spełniła moje wszystkie oczekiwania, a nawet je przerosła!

Postacie napisane są ciekawie, z zachowaniem realiów epoki, średniej życia, stanu zdrowia i temu podobnych rzeczy, o których na pierwszy rzut oka się nie myśli. Styl samej powieści, ze względu na stylizowanie na dawniejszą mowę również jest przyjemny. Całość czyta się szybko, z zainteresowaniem oraz prawdziwą przyjemnością.

Niestety pojawił się jedynie mały zgrzyt, który sprawił, że „coś” nie do końca mi tu zagrało. Z opisu wywnioskować można, że Boruta szybko dochodzi do siebie po napadzie, dociera do domu, skąd zostaje porwany ze swoim wrogiem „Małym”. Tak naprawdę trzon powieści stanowi sama wędrówka do Grodziszczka oraz przygody, jakich nasz bohater miał okazję doświadczyć. Powinno to zostać wyeksponowane w opisie. Samo porwanie to kilkunastostronowa wzmianka, która de facto ma za zadanie odeskortować naszego bohatera tam, gdzie przebywał dużo wcześniej. W pewnym sensie historia zatacza w tej książce pełen okrąg. Nie zdradzę wam nic więcej, bo zdecydowanie sami powinniście ją przeczytać.

No i to zakończenie! Mam nadzieję, że jest zapowiedzią drugiego tomu. W końcu szkoda tak świetnie ożywiony świat średniowiecza porzucić zbyt szybko.

Podsumowując: zdecydowanie polecam, zwłaszcza miłośnikom historii.  

Dodaj komentarz