
Autor: Graham Masterton
Tytuł: Głód
Tytuł oryginału: Famine
Ilość stron: 416
Wydawnictwo: Replika
Nie od dziś wiadomo, że Graham Masterton to mój ulubiony pisarz, który na horrorach i thrillerach zna się, jak mało kto. Lektura „Głodu” utwierdza mnie w tym przekonaniu – autor nie ma sobie równych. Powieść ta jest thrillerem katastroficznym z elementami politycznych gierek, który czyta się dosłownie jednym tchem. Jest to apokaliptyczna wizja świata, wymyślona przez autora, ale gdzieś z tyłu głowy kiełkuje myśl, że ludzie tacy właśnie są i gdyby, nie daj Boże, taka sytuacja jak opisana w książce zdarzyła się naprawdę, to dokładnie tak zachowywaliby się ludzie, jak zwierzęta, dla których liczą się oni sami i ich potrzeby. Oby nigdy nie było nam dane doświadczać takich zachowań i obyśmy nigdy tak nie zachowywali się wobec innych.
Ed Hardesty na skutek drwiny losu odziedziczył ogromną, wręcz gigantyczną farmę w Kansas. Uprawia na niej pszenicę, z której zysk miał być niebotyczny, niestety marzenia Eda obracają się w pył, kiedy jego uprawy atakuje tajemnicza zaraza.
Wkrótce wszystkie uprawy w całych Stanach Zjednoczonych zostają skażone. Dotyczy to nie tylko pszenicy, ale też innych zbóż, warzyw i owoców. Wielu farmerów staje na granicy bankructwa a cały kraj przed widmem klęski żywiołowej, której następstwem będzie głód całego społeczeństwa.
Te wydarzenia ukazują mroczą stronę ludzkiej osobowości, żądzę pieniędzy i dążenie do bogactwa za wszelką cenę.
Być może moja ocena nie będzie obiektywna, ponieważ kocham książki Grahama Mastertona całym sercem, a on sam jest moim idolem od lat młodzieńczych. Nie umiem napisać, że coś zrobił źle, że coś mi się nie podobało i byłoby lepiej, gdyby napisał to, czy tamto inaczej, ale uwierzcie mi, że ta książka ta i opisana w niej historia jest po prostu majstersztykiem.
Opisy ludzi i sytuacji są genialne. Widzę to wszystko, co maluje mi słowami autor. Każdą roślinę, czy osobę, która opisuje Graham Masterton, widzę w swojej głowie, każdy pomnik, dom. Bardzo lubię w książkach tego autora wszystkie „opisy przyrody”, nigdy nie uważałam ich za zbędne, czy męczące.
Polecam z czystym sumieniem i sercem lekturę tej pozycji z dorobku pisarza. Myślę, że jest w stanie wciągnąć swą treścią nawet najbardziej wybrednego czytelnika.