
Autor:
Sylwia Kubik
Tytuł: Pod samymniebem
Wydawnictwo: eSPe
Liczba
stron: 384
Wieś
– spokój i cisza. To tylko pozory. W niewielkiej wiosce na Powiślu
jak w soczewce skupiają się problemy małe i duże. Karolinie nie
daje zasnąć pomysł, który w jej rodzinnej miejscowości chce
zrealizować pewien doktor. Hani sen z powiek spędza nazbyt
gadatliwa teściowa i milczący od dłuższego czasu syn. W
idyllicznym otoczeniu nie umie się odnaleźć doktor Maciej, który
uciekł od wielkomiejskiego zgiełku. Podczas kilkudniowego pobytu na
wsi Monika rozgrzebuje stare rany.A
pod powierzchnią teraźniejszości wciąż pulsuje historia wydarzeń
z czasów II wojny światowej, na wspomnienie której trudno zmrużyć
oko. Pod naszym niebem to dowcipny i wciągający debiut. Powieść
zachwycająca w swej prostocie. Kalejdoskop postaci z krwi i kości,
z którymi aż żal się rozstać. Opowieść o tym, że gdy niebo
się wali na głowę, z pomocą przychodzi drugi człowiek. Wieś to
w końcu cisza, spokój i… jej mieszkańcy.
Od czasu do czasu, a czasem bardzo często, czytelnik
decyduje się sięgnąć po całkowitą nowość. Nowy tytuł, a co
najważniejsze autor to nie lada wyzwanie i wielka niewiadoma. Bo
nigdy nie wiadomo, czy debiut, na który się decydujemy, porwie nas
od pierwszej strony, czy też okaże się grafomanią, od której
rozbolą nas szare komórki. Jednak ten rok obfituje w cudowne
powieści, szczególnie „te pierwsze”. A jak na ich tle wypada
Pod naszym niebem?
Uwielbiam, gdy książka wciąga od
pierwszej strony i do samego końca daje się czytać z przyjemnością
i odrobiną ekscytacji wynikającą z ciekawie prowadzonej fabuły. W
przypadku Pod naszym niebem tak się właśnie stało. Z
zapartym tchem przewracałam kolejne strony i zanurzałam się w
świecie opisanym przez Sylwię Kubik. Fantastycznie było kroczyć
ścieżkami Brzozówki i zaglądać w okna domów bohaterów, a i
często przestępować progi ich domostw. Przypominały mi się czasy
dzieciństwa spędzanego na wsi u dziadków. Ta wszędobylska
sielskość, zapach skoszonej trawy i poranione nogi po tym, jak
chwile wcześniej biegało się po polu po świeżo zebranej słomie,
wycieczki po lucernę i piski powodowane przez liczne pająki…
Osobliwy spokój i klimat, którego nie da się nigdzie indziej
znaleźć… Rozmarzyłam się…
Bez dwóch zdań, Sylwii Kubik
udało się uchwycić w książce wiele pozytywnych stron wsi,
jednak…
… wieś to nie tylko sielska atmosfera, świeże
powietrze i praca w gospodarstwie. Wieś to przede wszystkim ludzie,
którzy ją zamieszkują. A jak wiadomo, tam gdzie ludzie, tam i
problemy. I choć z Pod naszym niebem bije ciepło i pozytywna
energia, to autorka nie ucieka od mroczniejszej strony życia. Obraz,
jaki odmalowuje słowami w swoim debiucie, przedstawia życie takim,
jakie jest naprawdę. Pełnym nie tylko uśmiechów, ale i łez,
smutku, bólu i niepewności. Na kartach tej książki udało się
Sylwii Kubik „upchać” wiele trudnych tematów, które mimo to
zostały świetnie rozpisane i stworzyły spójną, ciekawą całość.
Sylwia Kubik ma szalenie lekkie i słoneczne pióro. Debiut
autorki sprawia, że w serduchu odczuwa się pewnego rodzaju spokój
i ciepło oraz poczucie bezpieczeństwa, które na długo w nim
gości. Opisy pozwalają wyobrazić sobie każdy, nawet
najdrobniejszy szczegół wsi i jej mieszkańców – piękne
krajobrazy, urocze domy, ale i twarze ludzi, często poorane
zmarszczkami i doświadczeniami wypisanymi na twarzy.
Dialogi
prowadzone przez autorkę są bardzo naturalne, jak gdyby pisało je
samo życie. Udało się w nich Sylwii Kubik uchwycić całą paletę
emocji i uczuć, które czuć na każdej stronie.
Bohaterowie
wykreowani przez autorkę zdają się wyrwani z rzeczywistości.
Ludzie z krwi i kości, których życie nie raz i nie dwa
doświadczyło na przeróżne sposoby. Jedni silniejszy i
uśmiechnięci, inni samotni i zagubieni, zamknięci na świat i na
perspektywy… Mieszanina charakterów i osobowości, które tworzą
ciekawą i jakże życiową całość.
Pod naszym niebem
to książką, którą
zdecydowanie powinniście przeczytać. Debiut Sylwii Kubik to jedna z
lepszych obyczajówek, jakie miałam okazję przeczytać. I jedną z
tych, które, pomimo że pokazują życie takim, jakie jest – bez
tony lukru i brokatu – mają w sobie coś takiego, co daje nadzieję
i nastraja pozytywnie do życia.
Szczególnie ukontentowane
lekturą będą mamy (i tatowie też) dzieci niepełnosprawnych oraz
wcześniaków, które często mierzą się z różnymi problemami
zdrowotnymi wynikającymi ze skrajnego wcześniactwa (wiem coś o
tym, bo mój najmłodszy brat urodził się w 27 tc). Ta historia
daje takiego mentalnego kopa, by się nie poddawać i walczyć o
dziecko i o siebie, bo każdy zasługuje w życiu na szczęście…
Gorąco polecam!
Egzemplarz: eSPe.
Uwielbiam takie książki. Recenzja śliczna. Dzięki.
PolubieniePolubienie
Dziękuję ❤
PolubieniePolubienie