.WYWIAD

Wywiad: Agata Bizuk

Agata Bizuk debiutowała w 2012 roku powieścią Piątek trzynastego, dwa lata później na rynku ukazało się pierwsze wydanie Narzeczonej z second-handu, a cztery lata po nim trzecia powieść – Emigrantka. W lipcu tego roku na rynku ukazało się nowe wydanie Narzeczonej…, która zyskała nową oprawę graficzną, wobec której nie można przejść obojętnie.
Zerknijcie poniżej o co została przeze mnie zapytana i jakich odpowiedzi udzieliła 🙂

1. Narzeczona z second-handu swoją pierwszą premierę miała w 2014. Czy dzień ukazania się wznowienia Pani powieści w nowej odsłonie, był dla Pani równie stresujący? Obawiała się Pani, jak książka zostanie przyjęta?
Zawsze dzień premiery jest stresujący, przynajmniej dla mnie. To wznowienie było dla mnie o tyle ważne, że to pierwsze w mojej drodze autorskiej. Tym bardziej, że poprzednim razem Narzeczona zupełnie nie była widoczna, po prostu ukazała się w sprzedaży i tyle. Nie było jej w księgarniach stacjonarnych, nie było żadnej promocji, a recenzje ukazywały się niejako przypadkiem, kiedy ktoś, jakimś cudem trafił na książkę.

Szczerze mówiąc, myślałam, że tym razem będzie podobnie, ale okazało się coś zupełnie innego. Książkę widać wszędzie, jest w Empiku, ma ją mnóstwo blogerów, codziennie właściwie pojawiają się nowe recenzje i widać, że przypadła czytelnikom do gustu. Co oczywiście niezmiernie mnie cieszy. Tylko tak naprawdę to nie jest moja zasługa, tylko wydawnictwa Dragon. Dziewczyny są absolutnie szalone, narobiły cudnego zamieszania, no i stworzyły prześliczną, okładkę. Mówię, że to moja różowa landryneczka i tak naprawdę dzięki niej i ogromnej promocji jest jak jest. A jest absolutnie bosko!
Mam wrażenie, że poprzednim razem Narzeczona została źle odczytana. Czytelniczki brały ją bardzo serio, a tymczasem to lekka, letnia opowieść, nad którą nie ma się co rozwodzić i zastanawiać, tylko bawić się przy niej, mam nadzieję, w miarę dobrze.

2. Debiutowała Pani w 2012 roku książką Piątek trzynastego. Dwa lata później na rynku ukazało się pierwsze wydanie Narzeczonej…, a Emigrantka cztery lata później. Czy za każdym razem odczuwała Pani takie same emocje?
Wydanie książki to za każdym razem jak wysyłanie własnego dziecka w świat. Tak jak mojemu synowi próbuję przekazać jak najwięcej wiedzy, sposobów na życie i zaopatrzyć go w taki zestaw narzędzi do ogarniania świata, który pozwoli mu właściwie funkcjonować w świecie, tak samo jest z książką. To są moje myśli, moje wyobrażenie świata i ludzi. I nigdy nie wiem, jak to wszystko zostanie przyjęte przez innych i zawsze się boję, czy się obroni wśród miliona innych pozycji na rynku wydawniczym. Poza tym, tak zupełnie egoistycznie, zawsze mam gdzieś nadzieję, że się zwyczajnie dam polubić w swojej książkowej wersji 😊

3. Która z dotychczas wydanych przez Panią powieści jest Pani najbliższa?
Każda książka jest mi bliska, ale chyba najbliższa jest mi ta, która dopiero zostanie niebawem wydana. To będzie coś zupełnie innego niż moje dotychczasowe powieści i jestem bardzo ciekawa, jak zostanie odebrana. Nie mogę się doczekać.

4. Michalina Okońska, bohaterka Narzeczonej… to żywiołowa postać, która co rusz pakuje się w przeróżne, niekiedy komiczne z perspektywy czytelnika, sytuacje, a do tego cierpi na słowotok, bo buzia jej się nie zamyka. Jak wiele cech Michaliny jest odbiciem Pani?
Oj, wiele 😊 Tak, jak Michalina, mam zawsze sto pomysłów na minutę i za każdym razem coś mi się przytrafia. Ten pech ciągnie się za mną od lat, więc zdążyłam się do niego przyzwyczaić, ale dla kogoś z boku mogę właśnie być taką Michaliną – z wiecznie rozwianym włosem, zakręconą, niepotrafiącą usiedzieć w jednym miejscu i ciągle stawiającą siebie i innych na baczność. Czasami sama sobą jestem zmęczona, ale cóż poradzić… tak już mam i chyba tego nie zmienię.

5. Michaliną przez całą powieść targają wątpliwości w stosunku do jej małżonka i ojca jej dziecka. Czy według Pani wszystko można wybaczyć drugiej stronie? Czy zawsze jest szansa na drugą szansę?
Nie wiem. To zależy od człowieka i sytuacji. Jeżeli relacje między ludźmi są silne i jest w nich dużo zaufania, to pewnie wybaczanie przychodzi łatwiej, przy relacjach powierzchownych utrata zaufania zwykle kończy się zakończeniem znajomości. Jak zawsze przypomina mi pewna osoba, „tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono”. I to prawda, bo dopóki nie znajdziemy się w sytuacji, w której przyjdzie nam wybierać, nikt tak naprawdę nie może w stu procentach powiedzieć, jak by się zachował i czy byłby w stanie wybaczyć.

6. Nawiązanie w książce do mitologii słowiańskiej – mam tu na myśli rusałki – rozbawiło mnie do łez, tak samo jak wybuchowy charakter Michaliny. Czy Pani również zdarza się od czasu do czasu (albo częściej) rzucać przysłowiowym mięsem i niewybrednymi porównaniami? 😉
Zdecydowanie tak! Jestem osobą dość temperamentną i lubię czasami rzucić mięchem. Zresztą uważam, że wulgaryzmy są częścią języka, a skoro w nim funkcjonują, można ich używać. Mamy mnóstwo pięknych słów na określenie pozytywnych emocji – szczęścia, radości i z lubością ich używamy, dlaczego więc nie używać tych, które wyrażają emocje negatywne? Do tego złość, smutek, czy wściekłość są dużo silniej odczuwane niż ich pozytywne odpowiedniki, dlatego do ich wyrażenia używa się mocniejszych słów. Wulgaryzmy są, przynajmniej dla mnie, takim wentylem bezpieczeństwa, trochę metodą na uporanie się z problemem, upuszczeniem tych negatywnych myśli i emocji po to, żeby móc iść dalej. A czasami zwykłym wyrażeniem bezsilności. Niestety żadne „o, kurza stopa”, czy „kurka wodna” takiego efektu nie odniesie. Czasem potrzeba dużo dobitniej wyrazić swoje uczucia 😊

Oczywiście nie używam wulgaryzmów ani jako przecinka w zdaniu ani po to, żeby komuś dokuczyć. Dla mnie słowa mają wielką moc i jako osoba, która, myślę, dość umiejętnie nimi operuje, wiem, jak bardzo można kogoś zranić. I paradoksalnie czasami, używając dobrze wyważonych i dobranych słów (i wcale nie wulgarnych), można komuś wyrządzić ogromną krzywdę, więc uważam, że lepiej rzucić gdzieś „mięchem” w przestrzeń, niż ranić okrągłymi słówkami.

7. Dlaczego zdecydowała się Pani na narrację w pierwszoosobową? Czy pisanie w trzeciej osobie nie byłoby łatwiejsze?

Zawsze myślałam, że jest zupełnie odwrotnie. Narracja pierwszosobowa wydawała mi się dużo łatwiejsza, bo mogłam bardziej identyfikować się z moimi bohaterami. Teraz dopiero odkrywam uroki narracji w trzeciej osobie i muszę powiedzieć, że coraz bardziej mi się to podoba 😊

8. W życiu Michaliny Okońskiej ważną rolę odgrywają przyjaciele. Czy w Pani życiu także?
W ogóle ludzie odgrywają w moim życiu bardzo ważną rolę. Staram się żyć nie tylko wśród ludzi, ale i z nimi. Jestem zdecydowanie zwierzęciem stadnym i bez obecności ludzi chyba nie dałabym rady. Kocham anonimowe tłumy, uwielbiam obserwować ludzi dokoła mnie, patrzeć na ich reakcje, zaglądać im w oczy i wyobrażać sobie, kim są. Kiedyś miałam nawet taki notes, w którym zapisywałam swoje spostrzeżenia na temat ludzi. A ponieważ dużo jeździłam pociągiem, mój notes był ciągle pełny 😊 Z drugiej strony w bliższych relacjach bardziej wolę spotkania 1 na 1. W większym gronie czuję się dość zagubiona i raczej wolę obserwować innych, niż brać udział w dyskusji.

9. Co było inspiracją do napisania Narzeczonej z second-handu?
W zasadzie nie miałam inspiracji. Mam tak, że chodzę, podglądam, słucham ludzi, a potem dobudowuję do tego historię. Michalina jest w stu procentach wymyślona 😊

10. Kiedy Pani pisze preferuje Pani ciszę, czy otacza się Pani ulubionymi dźwiękami?
Zdecydowanie wolę ciszę. Piszę, kiedy wszyscy już śpią i nikt ani nic mnie nie rozprasza. Kiedyś próbowałam pisać przy włączonym radiu – nie ma szans. Natychmiast zaczynam śpiewać i, chociaż nie umiem, wyję radośnie na całe gardło i skupiam się bardziej na tym, żeby nie pomylić słów, niż na tym, co powinnam napisać. Bo skoro z melodią mi nie po drodze i fałszuję okrutnie, to przynajmniej słowa powinnam jako tako znać 😊 Najlepiej tworzy mi się w absolutnej ciszy, choć same historie wymyślają się w różnych, dziwnych sytuacjach. bez względu na otaczające dźwięki – w czasie zakupów, brania prysznica albo jak zamykam oczy i już prawie śpię.

11. Czy wydanie książek w jakikolwiek sposób zmieniło Pani życie?
Raczej nie. Wciąż jestem tą samą osobą, jaką byłam wcześniej i, powiem szczerze, nieco onieśmiela mnie, kiedy ktoś ma mnie za nie wiadomo jaką pisarkę. Zawsze wtedy mam ochotę tłumaczyć, że jak to – ja przecież nie jestem żadną pisarką, halo, to ja, Agata 😊 Wiadomo, że jest to miłe, ale chyba nie zmieniło mnie w żaden sposób. Męża nie szukam, bożyszczem tłumów już raczej nie zostanę, na celebrytkę mam za duży tyłek, więc jedyne, co mi zostaje, to być po prostu sobą 😉

12. Pisanie traktuje Pani jak hobby, czy raczej chciałaby Pani związać z nim swoje życie na stałe?
Ciągle się rozwijam i do tej pory traktowałam to wyłącznie jako hobby, ale coraz częściej myślę, że chciałabym żyć z pisania. To jest to, co uwielbiam, co zawsze sprawiało mi radość i co jest gdzieś we mnie i mam nadzieję, że niebawem będę mogła zająć się pisaniem na dobre.

13. Gdyby ktoś kiedyś zaproponował Pani napisanie książki w duecie, z kim chciałaby ją Pani napisać?
Z Jo Nesbo albo z Z. Miłoszewskim 😊 A tak serio, to daleko mi do pisania z prawdziwymi pisarzami. Nie dorównałabym im poziomem. Może kiedyś, jak już się nauczę 😊

14. Jaka prywatnie jest Agata Bizuk?
Zwyczajna. Nie wyróżniam się zupełnie niczym od innych. Tak samo pracuję, jak wszyscy, tak samo nie mam czasu, wstaję co rano do pracy, wkurzam się i cieszę, jak mi coś wychodzi. Jedyne, co mnie różni od innych, to ciut większa wyobraźnia i potrzeba przelania jej na papier. Nienawidzę zakupów, mam mnóstwo kompleksów, kocham koty i rollercoastery. Uwielbiam się śmiać i staram się zawsze widzieć szklankę do połowy pełną.

Prywatnie jestem mamą, żoną i specjalistką zarządzania zasobami ludzkimi. No i autorką oczywiście.

15. W dzieciństwie zaczytywała się Pani w książkach, czy może od nich stroniła i dopiero w dorosłym życiu odkryła miłość do literatury? Ma Pani jakąś ulubioną książkę, do której lubi Pani wracać?
U mnie w domu rodzinnym książki były zawsze i wychowywałam się wśród nich, więc czytanie było dla mnie zupełnie naturalne. W ogóle bardzo szybko nauczyłam się czytać, pamiętam, jak w przedszkolu pani prosiła mnie często, żebym czytała dzieciom. Miałam pięć lat i byłam z siebie bardzo dumna, choć nie do końca rozumiałam, dlaczego inni też nie potrafią czytać. Potem było już z górki. Czytałam wszędzie, w domu, na schodach przed domem, pod kołdrą z latarką, kiedy miałam iść spać. Jedynym problemem były dla mnie zawsze lektury, bo czytałam wszystko, oprócz lektur właśnie.

Książką, którą uwielbiam od zawsze jest na pewno Mały Książę, ale to nie jest tak, że czytam go w kółko i od nowa. Jest dla mnie po prostu cudną bajką o życiu, przyjaźni i miłości, czyli o tym, co najważniejsze. Zawsze mówię, że tę książkę powinno się przeczytać trzy razy w życiu – raz w wieku dziecięcym, raz jako dorosły i raz jako starzec, a za każdym razem ta historia będzie miała zupełnie inny wydźwięk.

Z bardziej popularnych książek, zakochałam się w serii Kuzynki Andrzeja Pilipiuka. Doskonała rozrywka, choć na co dzień zupełnie nie odnajduję się w fantastyce. Na co dzień czytam zupełnie inną literaturę. Ach, no i uwielbiam Harry’ego Pottera 😊

16. Jaka wartość w życiu jest według Pani najważniejsza?
Poczucie, że nie jest się samemu w życiu i że w razie czego można na kogoś liczyć. Nawet nie chodzi o to, żeby ciągle wisieć na innych, tylko o samą świadomość, że kiedy jest bardzo źle, ma się kogoś za plecami. Wtedy dużo łatwiej walczyć i ogarniać to, co ważne. Jestem generalnie dość twardą osobą i raczej sama staram sobie radzić z wszelkimi przeciwnościami. I bardzo rzadko proszę o pomoc, bo zwykle wystarcza mi to poczucie, że nawet, jeśli nie dam rady, będę miała się do kogo zwrócić. I to dodaje mi sił.

17. Czas urlopowy trwa w najlepsze, jakie jest Pani ulubione miejsce na wypoczynek? Czy są jakieś zakątki w Polsce albo na świecie, które chciałaby Pani odwiedzić?
Uwielbiam morze. Pewnie dlatego, że wychowałam się w górach, zawsze tęskno mi było do szumu fal, piasku i wody aż po horyzont. Moim ukochanym miejscem jest Dominikana. To absolutnie najpiękniejsze miejsce na ziemi (pewnie dlatego, że niewiele jeszcze widziałam) i bardzo, bardzo chciałabym tam kiedyś wrócić. Z zakątków Polski – wstyd się przyznać, ale nigdy nie byłam w Zakopanym, ale tak, jak mówiłam wcześniej, nie ciągnie mnie w góry, bo i tak całe życie miałam pod górkę 😉. Nie byłam też na Mazurach ani na Kaszubach, choć te ostatnie na pewno odwiedzę. A z podróżniczych marzeń – marzy mi się Floryda i Nowy Jork. Może kiedyś…

18. Czy według Pani pieniądze faktycznie nie dają szczęścia?
Oczywiście, że nie dają, ale przecież dużo przyjemniej martwić się pod palmami w jakimś fajnym miejscu niż pod mostem w deszczu 😊 A tak zupełnie poważnie i może trochę przekornie powiem, że pieniądze są bardzo ważne w życiu. Wiadomo, każdy zarzeka się, że przecież jest dużo ważniejszych rzeczy, jak relacje międzyludzkie, miłość i zdrowie, ale nie oszukujmy się, świat opiera się na pieniądzach. W tej chwili nie jesteśmy w stanie w pełni zaspokoić właściwie żadnej z potrzeb bez odpowiedniej ilości gotówki. Fajnie mieć pieniądze, bo wtedy żyje się dużo łatwiej, ale ważne, żeby znać umiar. Dla mnie są zawsze drogą do celu, nie celem samym w sobie. Mogą dać szczęście, ale samym szczęściem nigdy dla mnie nie będą. Gdyby nie były ważne, nie musiałabym co rano wstawać do pracy i siedzieć w niej często do wieczora. Jest przecież tyle przyjemniejszych sposobów na zmarnowanie całego dnia 😊

19. Jakie jest Pani największe marzenie jako pisarki?
Chciałabym móc żyć z pisania i żeby moje powieści sprawiały innym radość.

20. Gdyby znalazła Pani czarodziejską lampę, o spełnienie jakich trzech życzeń poprosiłaby Pani zamieszkującego ją dżina?
Chciałabym, żeby mój syn wyrósł na dobrego i szczęśliwego człowieka. Nieważne, kim będzie, najważniejsze, żeby zawsze żył w zgodzie z samym sobą i był zwyczajnie szczęśliwy z podejmowanych decyzji i z jakości swojego życia.

Po drugie, chciałabym umieć cofnąć czas, ale tylko po to, by móc naprawić to, co niestety udało mi się zepsuć albo czego nie dopilnować, żebym nigdy nie miała żadnych wyrzutów sumienia i poczucia, że zrobiłam komukolwiek krzywdę.

A trzecie życzenie… oddałabym komuś, kto bardziej by go potrzebował.

21. Jakie są Pani najbliższe plany wydawnicze? Kiedy czytelnicy mogą spodziewać się kolejnej Pani powieści?
Kolejne powieści już niedługo. Niestety, na razie nie mogę zdradzić konkretnych terminów, ale mogę zapewnić, że przyszły rok będzie absolutnie szalony! Zaczynam się poważnie rozkręcać i nie zamierzam poprzestać tylko na przyszłorocznych premierach (bo obiecuję, że będzie więcej niż jedna). Na pewno szaleństwo zacznie się już od początku roku, a potem… to na razie top secret. 😉

Dziękuję bardzo za zaproszenie do wywiadu. I Blogerom i Blogerkom za to, że daliście szansę „Narzeczonej”. Buziaki dla wszystkich czytających. Fajnie, że jesteście!

Ja dziękuję autorce za chęć i poświęcony czas na udzielenia odpowiedzi na te kilka skromnych pytań 😉 ❤

Dodaj komentarz